35. rocznica wypadku cystern z chlorem w centrum Białegostoku
Miejskie uroczystości z udziałem przedstawicieli władz państwowych, miasta i województwa odbyły się w południe pod krzyżem – pomnikiem, który od 1994 r. znajduje się obok miejsca wypadku z 9 marca 1989 roku.
Towarzyszą im również religijne uroczystości dziękczynne katolików, prawosławnych a w niedzielę – również Kościoła ewangelicko-augsburskiego.
W wypadku sprzed 35 lat wykoleiły się cztery 50-tonowe cysterny z ciekłym chlorem, z pociągu towarowego jadącego z ZSRR do NRD. Trzy z tych cystern przewróciły się, jedna wypadła z torów. Jak potem ustalono, przyczyną wypadku było pęknięcie szyny, która była zakwalifikowana do wymiany już cztery lata przed katastrofą.
Wykolejone wagony przewróciły się łagodnie na nasyp kolejowy, kilkadziesiąt metrów przed wiaduktem. Gdyby wypadek nastąpił na wiadukcie, cysterny spadłyby z dużej wysokości na jezdnię i – prawdopodobnie – by się rozszczelniły, a chlor po wydostaniu się ze zbiorników utworzyłby trującą chmurę. Dlatego wielu mieszkańców Białegostoku w kategorii cudu traktuje to, że do wycieku wówczas nie doszło i nie było ofiar.
Akcja ratownicza po wykolejeniu się cystern udała się, ale uważana jest za jedną z najtrudniejszych w historii straży pożarnej i innych służb w regionie. Po wypadku zmieniły się zasady transportu takich niebezpiecznych ładunków przez miasto, są też one monitorowane zgodnie z obowiązującymi przepisami.
"Wydarzenia, które mogły być w swoich skutkach bardzo tragiczne. Wierzymy, że był to dzień, w którym miasto zostało ocalone" – tak mówił o wypadku w swoim wystąpieniu prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski. Mówił, że do wypadku doszło przez zaniedbania ówczesnych władz dotyczące złego stanu szlaku kolejowego, a po wykolejeniu się cystern – przez kilka godzin – mieszkańcy nie byli informowani o zagrożeniu.
"Spotykamy się po to, aby podziękować opatrzności za uratowanie miasta, tak jak większość uważa, że był to swego rodzaju cud. Ale również podziękować ludziom, strażakom, specjalistycznym ekipom, które zostały sprowadzone z Płocka, aby podnieść te cysterny w taki sposób, aby nie doszło do ich rozszczelnienia" – mówił Truskolaski.
"Inaczej wyglądałby Białystok, gdyby te cysterny się rozszczelniły" – podkreślał, wskazując na tragiczne skutki i skalę zagrożenia.(PAP)
Autor: Robert Fiłończuk