Płaszcz "Kotwy" i nie tylko - 80. przedmiotów z Powstania Warszawskiego od 31 lipca w MPW
"Wystawa to osiemdziesiąt wyjątkowych przedmiotów, które w ciągu dwudziestu lat działalności zgromadziło Muzeum Powstania Warszawskiego. Większość z nich będzie pierwszy raz pokazywana publicznie. Wybraliśmy przedmioty, które niosą ze sobą historię ludzi i emocje z nimi związane" - powiedział PAP dyrektor MPW Jan Ołdakowski.
Jak mówił, "z jednej strony jest to hołd na osiemdziesięciolecie powstania, a z drugiej jest to podsumowanie działalności muzeum". "Pokazanie, w jaki sposób opiekujemy się eksponatami, w jaki sposób łączymy je z opowieścią o ludziach, o powstańcach warszawskich, o mieszkańcach Warszawy, którzy wtedy byli w stolicy" - wyjaśnił.
Zaznaczył, że przedmioty same w sobie są cenne, ale są z nimi związane także emocje, uczucia, pewna tajemnica. Wystawa korzysta z konceptu - koła emocji stworzonego przez psychologa dr Roberta Plutchika jako klucza otwierającego magazyn rzeczy i archiwum wspomnień dla dzisiejszego odbiorcy.
Dyrektor Ołdakowski przekazał, że na wystawie prezentowany będzie m.in. pamiętnik prowadzony w czasie powstania przez Alinę Janowską. "Pamiętnik, o którego istnieniu nikt nie wiedział. Został znaleziony dopiero przez rodzinę po śmierci Janowskiej. Pani Alina wielokrotnie bywała w muzeum, ale nigdy nie powiedziała, że ma taki dokument. Widocznie był on zbyt osobisty, intymny" - mówił dyrektor MPW.
"Rzeczy są tylko pretekstem do powiedzenia o pamięci samych powstańców, pamięci mieszkańców Warszawy, ich rodzin. Dlatego dla nas tak ważne było pogrupowanie artefaktów zgodnie z tym, co one niosły, czym one były dla ich właścicieli. Paradoks Warszawy polega na tym, że właściwie pamiątki z powstania, to te rzeczy, które można było zabrać ze sobą, wychodząc z Warszawy. Jak wiadomo, można było zabrać jedną małą walizkę, więc wartość tych przedmiotów jest szczególna" - ocenił.
Dyrektor MPW zwrócił uwagę, że pamiątki "mają w sobie czasami pamięć o całym powstaniu".
Jeden z kuratorów wystawy Adam Jeżewski opowiedział PAP historię prezentowanego na wystawie płaszcza plutonowego podchorążego Eugeniusza Ajewskiego "Kotwy" (1915–2006).
Płaszcz został uszyty z zielonkawego drelichu około 1940 r. przez żydowskiego krawca, który wykonał go na zamówienie Ajewskiego. Okrycie miało służyć do kamuflażu, stanowiło imitację stroju folksdojcza. Ajewski liczył, że w tym płaszczu będzie mógł swobodnie poruszać się po ulicach. Nosił go w trakcie powstania, podczas walk na Mokotowie.
"Żeby ukryć się przed łapankami, wymyśliłem bardzo mądrą metodę: kamuflaż. Na wzór niemieckich płaszczy, które były długie aż do kostek, narysowałem wzór, poszedłem do żydowskiego krawca i żydowski krawiec szyje mi taki płaszcz. W tym płaszczu uniknąłem szeregu łapanek. Mało tego: kiedy był zamach na Café Club i jest łapanka, wszyscy uciekają i tych, co uciekają, łapią. Wychodzę, rozglądam się na prawo, na lewo w tym płaszczu, kapelusik już przedtem kupiłem tyrolski taki, jak folksdojcze nosili i idę w kierunku samego epicentrum tego wybuchu. A wszyscy Polacy uciekają. Idę i +heil!, heil!+, jak Niemcy idą, to tylko podnoszę rękę i +heil Hitler!+. Jak już przestano tam łapać, razem z Niemcami wychodzę z tego ognia. Temu płaszczowi zawdzięczam bardzo wiele" - wspominał w rozmowie z MPW Ajewski.
Dobrze skrojone okrycie w połączeniu z poczuciem pewności siebie uratowało go z niejednej opresji. Pomysł nie zawiódł. W 2004 r. ubiór został podarowany Muzeum Powstania Warszawskiego.
Po wojnie Ajewski działał m.in. w zrzeszeniach kombatanckich, pisał książki o powstaniu. Był twórcą szeregu pomników upamiętniających walki powstańcze, np. dwunastometrowej metalowej Kotwicy na Kopcu Powstania Warszawskiego, usypanym z gruzów po zniszczeniu miasta.
Wystawę "Rzeczywiste. 80 wyjątkowych przedmiotów z Powstania Warszawskiego" będzie można oglądać w Muzeum Powstania Warszawskiego do 9 czerwca 2025 r. (PAP)
autor: Katarzyna Krzykowska