Samobójstwo poprzez strzał w tył głowy to duża rzadkość
Insp. Dyjasz w piątek w Studiu PAP powiedział, że sposób, w jaki Jaworek odebrał sobie życie poprzez strzał w tył głowy i dobór miejsca, w którym został znaleziony, "nie był wybrany przypadkowo". "Tak zakamuflował swoje działania, tak zamataczył, że jeszcze po jego śmierci mamy wiele pytań, na które nie ma odpowiedzi" - dodał.
Były dyrektor Biura Kryminalnego KGP na pytanie o to, jak często samobójcy decydują się na strzał w tył głowy odpowiedział: "bardzo rzadko".
"Przez 30 lat pracy w policji nie spotkałem się z takim przypadkiem. Bywały, słyszałem o nich, natomiast sam nigdy nie miałem takiego przypadku. Jaworek troszeczkę tak jakby zabawił się z organami ścigania: +To jeszcze wam utrudnię na koniec, pogłówcie się, czy czasami ktoś nie pozbawił mnie życia+" - zaznaczył.
Zdaniem insp. Dyjasza mężczyzna przez trzy lata "+grał na nosie+ organom ścigania i tak samo zagrał na koniec". Podkreślił jednocześnie, że Prokuratura Okręgowa w Częstochowie odrzuciła możliwość namowy bądź pomocy osób trzecich w targnięciu się na własne życie. Dodał, że w przypadku samobójstw zawsze bada się taką możliwość.
Analizując błędy, czy niedopatrzenia policji, które pozwoliły Jaworkowi wymknąć się z obławy i pozostać nieuchwytnym na początku poszukiwań w 2021 r. insp. Dyjasz podkreślił, że pomimo blokady dróg i szeroko zakrojonych poszukiwań terenowych z użyciem śmigłowców, dronów oraz psów tropiących "ewidentnie pozwolono mu się wymknąć". "To kładzie się cieniem na czynnościach policyjnych w pierwszych 48 godzinach, które są najważniejsze" - ocenił.
Były dyrektor Biura Kryminalnego KGP, wymieniając kolejne czynniki, które pozwoliły Jaworkowi pozostać do samego końca nieuchwytnym przypuszcza, że być może źle zdiagnozowano krąg osób, które mogły pomagać mężczyźnie. Ocenił, że poszukiwanemu musiała pomagać co najmniej jedna osoba, na co wskazuje fakt, że w chwili samobójstwa nie był zaniedbany, miał czysty i schludny wygląd, nie był wychudzony, co wskazuje na dobre odżywianie.
"Mam nadzieję, że prokuratura do tego dojdzie i ustali, kto mu pomagał i zobaczymy dalszą część spektaklu, który Jaworek nam zafundował" - powiedział.
Wyniki badań DNA potwierdziły, że w Dąbrowie Zielonej (pow. częstochowski) znaleziono zwłoki Jacka Jaworka. Informację potwierdziła w czwartek Prokuratura Okręgowa w Częstochowie. Mężczyzna, który według ustaleń śledczych dokonał potrójnego zabójstwa, był poszukiwany przez ponad trzy lata.
Zwłoki z raną postrzałową głowy znaleziono w piątek, 19 lipca br. rano, obok boiska miejscowego klubu sportowego. Pierwsze wnioski z oględzin z udziałem biegłych z zakresu medycyny sądowej balistyki wskazały na samobójstwo. Na miejscu znaleziono też broń.
Ciało Jacka Jaworka znajdowało się około kilometra od cmentarza, na którym pochowano jego ofiary sprzed ponad trzech lat, i około pięciu kilometrów od miejscowości, w której dokonał zbrodni.
Według śledczych Jaworek w nocy 10 lipca 2021 r. w Borowcach zastrzelił brata, bratową i 17-letniego bratanka. Przeżył wówczas 13-letni drugi syn małżeństwa, który się ukrył, a potem uciekł z domu.
Kilka miesięcy wcześniej Jaworek zamieszkał z rodziną po tym, jak opuścił zakład karny, w którym odbywał kilkumiesięczną karę zastępczą z powodu niepłacenia alimentów. Małżonkowie zgłosili policji, że Jaworek kieruje wobec nich groźby. W zawiadomieniu nie było jednak mowy o tym, że ma lub może mieć broń palną. Rodzinny spór miał dotyczyć podziału majątku.
Po zbrodni ślad po Jacku Jaworku zaginął. Mimo blokad dróg i szeroko zakrojonych poszukiwań terenowych z użyciem śmigłowców, dronów i psów tropiących, mężczyzny nie udało się odnaleźć. Śledczy podejrzewają, że mógł się ukrywać poza Polską. Został wpisany na listę najbardziej poszukiwanych przestępców w Unii Europejskiej.
Śledztwo w sprawie potrójnego zabójstwa po niemal dwóch latach zostało zawieszone. Kontynuowane były natomiast poszukiwania. (PAP)
Rozmawiał Adrian Kowarzyk (PAP)
amk/ agz/ mhr/